1946. Tajemniczy masowy mord w Raciborzu
13 lipca 1946 r. raciborscy robotnicy, przeprowadzający na ulicy Klasztornej roboty ziemne przy wodociągu mieli zwrócić uwagę na silną woń dochodzącą z sąsiedniego budynku. Zapach wydobywał się z piwnic przedwojennej szkoły, którą P. Newerla zidentyfikował jako Landwirtschaftsschule und Wirtschaftsberatungsstelle. Budynek tej placówki mieścił po wojnie starostwo powiatowe a obecnie znajduje się w nim Powiatowy Urząd Pracy. Niektórzy z robotników postanowili wejść do piwnic. Mieli tam odkryć ciała 76 kobiet i dziewczyn, będących w wieku od 17 do 35. lat z ranami kłutymi w okolicach serca. Wszystkie ofiary można było jeszcze jakoby rozpoznać - pisze Kamil Kotas o tajemniczej zbrodni z 1946 r.
Lipiec 1946 r. Ziemia raciborska, do której Czesi wysunęli po II wojnie światowej roszczenia terytorialne, znajdowała się wówczas pod baczną obserwacją ostrawskiej ekspozytury służb bezpieczeństwa Czechosłowacji.
Służby te podlegały Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, które wykorzystywało zbierane informacje dla swoich potrzeb, jak i przekazywało je dalej. Z zebranych materiałów korzystały również Kancelaria Premiera (w której działało specjalne biuro do spraw śląskich – Slezská Kancelář) oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W poufnym piśmie czechosłowackiego MSW do MSZ z 6 sierpnia 1946 r., przytoczono raport sporządzony przez ostrawską bezpiekę, na temat ówczesnej sytuacji w powiecie raciborskim i szokujących wydarzeń mających mieć miejsce w Raciborzu. Co takiego było przedmiotem owego pisma? Przytoczmy okraszone licznymi cytatami streszczenie tego dokumentu, oparte na własnym, luźnym tłumaczeniu.
Czescy informatorzy donosili w lipcu 1946 r. o tym, że polska administracja dokonywała nieraz brutalnych wysiedleń osób, które nie chciały zadeklarować narodowości polskiej. Gwoli uzupełnienia dodajmy, że odbywało się to zapewne w związku z przeprowadzanym po wojnie przez polskie władze procesie weryfikacji narodowościowej, a podobnych, bolesnych wysiedleń dokonywały również inne europejskie państwa (na mocy porozumień zawartych przez wojennych zwycięzców). W raporcie czytamy, iż wysiedlana miała być wówczas nie tylko ludność niemiecka, ale też osoby, które nie deklarowały otwarcie narodowości czeskiej [miano na myśli tzw. Morawców?], a to z obaw przed represjami i prześladowaniami ze strony polskiej milicji.
Taki transport, liczący ponad tysiąc osób, miał być odprawiony wieczorem 6 lipca 1946 r. Polscy decydenci zdecydowali wówczas o rozdzieleniu wysiedlanych rodzin tak, aby mężczyźni i kobiety transportowani byli osobno. Ze strony wywożonych doszło przy tym do niepokojów oraz przejawów agresji wobec nadzorujących akcję polskich urzędników. Powstałym na dworcu kolejowym zamieszaniem zainteresowali się obecni w Raciborzu radzieccy funkcjonariusze. Skierowali oni do strony polskiej zapytania o powody prowadzonych działań, na co mieli otrzymać odpowiedź, iż zgromadzone na dworcu osoby dobrowolnie zgłosiły się do wysiedlenia. Na dowód miano przedłożyć listy z podpisami wywożonych osób, które – jak jednak oceniali czescy informatorzy – zostały pozyskane nieprawidłowo: często były to podpisy na listach dotyczących innych spraw. Ostatecznie, wywózka osób z powiatu raciborskiego się odbyła. I tak, część została wywieziona do Niemiec prostą drogą przez Wrocław, a część miano wysłać drogą okrężną przez... Kraków oraz jakoby przez Rumunię i Jugosławię!
Powyższa relacja to jednak nie koniec historii związanej z akcją wysiedlania, zrelacjonowaną w czeskim raporcie. Dnia 13 lipca 1946 r. raciborscy robotnicy, przeprowadzający na ulicy Klasztornej roboty ziemne przy wodociągu, mieli zwrócić uwagę na silną woń dochodzącą z sąsiedniego budynku. Zapach wydobywał się z piwnic przedwojennej szkoły, którą P. Newerla zidentyfikował jako Landwirtschaftsschule und Wirtschaftsberatungsstelle. Budynek tej placówki mieścił po wojnie starostwo powiatowe a obecnie znajduje się w nim Powiatowy Urząd Pracy. Niektórzy z robotników postanowili wejść do piwnic. Mieli tam odkryć ciała 76 kobiet i dziewczyn, będących w wieku od 17 do 35. lat z ranami kłutymi w okolicach serca. Wszystkie ofiary można było jeszcze jakoby rozpoznać.
Wieści o tym odkryciu szybko rozeszły się po Raciborzu. Na miejsce przybyło sporo mieszkańców, chcących przekonać się, czy nie rozpoznają tam ciał znajomych im osób, których tydzień wcześniej wysiedlono. W nocy, z soboty na niedzielę 14 lipca 1946 r., zwłoki wywieziono samochodami transportowymi w nieznanym kierunku. Pomiędzy mieszkańcami rozeszło się, iż ofiary były przed zamordowaniem gwałcone. W raporcie dodano, iż znane były wówczas przypadki, kiedy pijani polscy milicjanci dopuszczali się gwałtów na kobietach, a w przypadku niepowodzenia odgrażali się im. Niestety nie ustalono szczegółów opisanych wydarzeń. Raport zakończono podsumowaniem nastrojów morawsko usposobionej ludności. Miała się ona znajdować w stanie rozpaczy i bezradności, żywiąc nadzieję, iż uratować może ją przyłączenie ziemi raciborskiej do Czechosłowacji. Zwrócono też uwagę, że już od pewnego czasu zauważono zwiększony napływ uchodźców z okolic Raciborza w granice południowego sąsiada.
Nie wiadomo na ile temat wysiedleń i masowego morderstwa znalazł swe miejsce w dalszych czechosłowackich raportach. Zdjęcia przytaczanego dokumentu otrzymano przypadkowo od historyka z czeskiej części Śląska. W związku z tym nie wiadomo co kryją dalsze zbiory archiwalne towarzyszące naszemu dokumentowi. Materiałom tym należy przypisać jednak wysoką wiarygodność: w końcu przygotowywano je na własny użytek, i wydaje się, że urzędom powinno zależeć na odpowiedniej jakości i wiarygodności pozyskiwanych informacji. To czy władzom czechosłowackim zależało by na wykorzystaniu propagandowym raciborskich wysiedleń i towarzyszącego im mordu to inna sprawa. Można przypuszczać, że możliwość ich ujawnienia nie była wcale „asem w rękawie”, gdyż również w Czechosłowacji prowadzone były wysiedlenia. Tak jak i Polsce oraz w innych krajach dochodziło w związku z tym do nadużyć, włącznie z mordami, na które władze często .przymykały oczy, mając zapewne w pamięci wojenne doświadczenia i chęć zemsty za doznane krzywdy.
Temat powojennych wysiedleń z Raciborza i okolicy nie został do tej pory zbytnio przebadany i opracowany, a już znaleziona w przywoływanym wyżej raporcie informacja o masowym mordzie nie pojawiła się dotąd w żadnych opracowaniach dotyczących historii miasta i powiatu. Tej makabrycznej sprawy nie znają żyjący raciborscy historycy. Dotąd nie znaleziono też bezpośrednich informacji o przedstawionych wydarzeniach w materiałach znajdujących się w raciborskim Archiwum Państwowym. Być może wyjaśnienia czy przynajmniej wskazówki kryją się w przechowywanych przez Instytut Pamięci Narodowej aktach Służb Bezpieczeństwa czy Milicji? Coraz mniej prawdopodobne, by wciąż żyli świadkowie opisywanych wyżej wydarzeń. Nie wiadomo też, czy żyją jeszcze osoby, które mogły słyszeć o tych wydarzeniach z opowieści rodziny czy znajomych – łatwo sobie wyobrazić, że komuniści tuszowali takie zdarzenia, a świadkowie bali się o nich mówić, milcząc przez długie lata w strachu przed ewentualnymi represjami za ich ujawnienie. Jeśli jednak ktoś z czytelników posiada choćby skąpe informacje o wysiedleniach z Raciborza i dokonanym w związku z nimi masowym mordem, proszony jest o kontakt pod adresem E-Mail: kamil.kotas@wp.pl lub pod nr tel. 607-223-150. Z szacunku dla ofiar należy dążyć do wyjaśnienia opisywanych wydarzeń, które były częścią trudnej powojennej historii naszego raciborskiego „mikrokosmosu”.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany