Duchy raciborskie. Chciwy kowal Paszek
Zdarzyło się to w Raciborzu bardzo dawno temu, mówi się, że u schyłku XV w. Wtedy to, kto mógł, ten unikał przechodzenia obok kościoła farnego. A kto już tam musiał przejść, skradał się koło domu Bożego ze spuszczoną głową i na palcach, jak gdyby wcielony trzyosobowy Bóg stał za filarem kościelnym i wyciągnął swoją rękę po przechodnia.
- Od kilku dni znajdowano tam mianowicie białe, lniane obrusy ołtarza głównego poplamione świeżą krwią. Jednej nocy starannie pilnowano drzwi kościoła, ale nie zauważono niczego podejrzanego. Tak jak zgodnie poświadczyli strażnicy, żadna istota ludzka nie opuściła ani nie przekroczyła domu Bożego. Nawet pieczęć, którą nałożyła rada był nienaruszona. To musiał więc być duch, który uprawiał swój niecny proceder. Może też taki, który z powodu popełnionej krzywdy nie mógł znaleźć spokoju? - czytamy w opublikowanym w 1927 roku zbiorze legend raciborskich pióra Jerzego Hyckla, historyka entuzjasty, przedwojennego nauczyciela zakładu dla głuchych. Nowy cykl na portalu ziemiaraciborska.pl, tym razem poświęcony dawnym przekazom o duchach w Raciborzu i okolicach. Na początek Paszek. Czytaj Duchy raciborskie. Paszek. Tekst wzbogacono dawnymi widokami południowej pierzei Rynku.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany