Wiatraki 2008: Totalny luz na maszynie
Polska, Ukraina, Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan, Kirgistan, Kazachstan, Mongolia i w końcu Rosja. Dłuuuga droga do Magadanu. Marzenie Maćka stało się rzeczywistością.
Trzech odważnych, na trzech motocyklach, przez trzy miesiące przejechało 23 tys. kilometrów. Start w Gdańsku. Maciej, Wojtek, Safran i ich maszyny (KTMach 640 Adv.). Małe problemy rozpoczęły się już w stolicy, gdzie Wojtek złapał 5 gum! Zatem podróż przez sama Warszawę trwała 5 godzin. Na wlocie do Zamościa, Wojtek gumy już wprawdzie nie zaliczył, ale cała opona wypadła mu z felgi. I tak się zaczęła niesamowita, pełna ekstazy przygoda na dwóch, w zasadzie sześciu kółkach.
Szybki przelot przez Ukrainę, cudem zdobyte bilety na prom w Gruzji i Morzem Czarnym do Poti.
Podróż przebiegała spokojnie bez większych niepowodzeń. Ludzie byli pełni podziwu i życzliwości dla trzech motocyklistów. Troszkę z przymrużeniem oka traktowali tę wyprawę. – Tym - wskazując na motory - chcecie jechać całą drogę? – pytali. I właśnie tym dojechali do Mongolii, północna trasa, kierunek Ułan Bator. Tu raj dla motocyklistów. To jak jazda po rollercoasterze. Góry, odcinki pustynne, kamieniste i stepy. Wyścig z lecącym orłem, dzikie konie i wielbłądy.
W końcu Rosja. - Po dwóch miesiącach od startu dotarliśmy do Matuszki Rasiji – mówił na Wiatrakach Maciek. Po prawie trzech stanęli pod napisem Magadan. Marzenie się spełniło. Ale czy to koniec? W planach była dalsza podróż do Anadyru. Jednak nie wypaliła. Jeden z uczestników zrezygnował, a Maciek nie miał ochoty na samotną podróż. Rozstali się. Maciek skierował się jeszcze w stronę miejscowości Omsukczan. Na drodze spotkał niedźwiedzia. Ze strachu ręce mu się trzęsły. Zwierzę na szczęście nie było agresywne.
Przyszedł czas na powrót do Magadanu. Motocykl do wielkiej skrzyni. Lot do Moskwy. Stąd już na dwóch kołach do domu. Tym razem staropolskie powiedzenie: wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, nie sprawdziło się. Życie w drodze to niesamowita przygoda. 91 dni w trasie, setki przygód, bagaż pełen nowych doświadczeń. Wiele ciekawych znajomości. To naprawdę powód do dumy i satysfakcji. Może nie tyle do dumy, co do poczucie nieogarniętego szczęścia, wypełniającego całe ciało i umysł.
MK
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany