Turcja według Szczasnego
Abraham z Kurdami tańczą na weselu między greckimi kolumnami – taki tytuł nosiło kolejne slajdowisko Leszka Szczasnego, które wypełniło niedzielne popołudnie 5 kwietnia, wszystkim, którzy zdecydowali się na odwiedzenie Przystanku Kulturalnego Koniec Świata. W czasie jego trwania, raciborski podróżnik pokazywał i opisywał Turcję, którą odwiedził w sierpniu 2008 roku.
- Slajdowisko to relacja z mojej drugiej, miesięcznej, autostopowej podróży po mniej utartych tureckich szlakach. Tym razem zamiast północnych i centralnych części kraju, przemierzałem wybrzeże zachodnie i południowe. Odwiedziłem Cannakale, Assos, Bergamę, Troję, Izmir, Milet, Didymę, Efez, Mizas, Kayakoy, Antalyę, Side, Antiochię, Sanliurfę i Mardin – mówił Leszek Szczasny.
Podróżnik skupił się przede wszystkim na przedstawieniu bogatego dziedzictwa antycznej Grecji na terytoriach tureckich. Po drodze obalił stereotypy, zgodnie z którymi myślimy, że Turcja jest biedna, zniewolona i ortodoksyjna. Nie jest aż tak strasznie, jak myślimy – stwierdził, udowadniając przy tym dużą swobodę mieszkańców tego kraju.
Pokazywał Turków w czasie modlitwy, doceniał ich umiejętność wypoczywania i prawił im wiele uzasadnionych komplementów. Zaglądał także do tureckiej kuchni, opowiadając o jej specjałach. Zatrzymywał się na weselach. – Tureckie wesele trwa trzy dni. (Równie hucznie obchodzi się zaręczyny, na które zaprasza się tyle samo gości.) Pierwsze dwa dni rozpoczynają się wieczorem. Jest podwieczorek z kolacją. Ma się wrażenie, że ludzie wpadli tu tylko na chwilę. Tańczą w kołach, kobiety z kobietami, mężczyźni z mężczyznami. Rzadkością są tańce w parach. Trzeci dzień jest artystyczny, bogaty w występy i tańce profesjonalnych zespołów. Jeżeli młoda para może sobie na to pozwolić, to ten dzień odbywa się w domu kultury. Wtedy też dochodzi do właściwych zaślubin, które mają raczej charakter świecki, przez co nie muszą odbywać się w meczecie – relacjonował.
Jako podróżnik – wędrowiec omija miejsca oblegane przez Europejczyków, śpi pod gołym niebem, gości w domach osób, których kulturę i zwyczaje chce poznać oraz spożywa z nimi posiłki. – Zaskoczyła mnie otwartość i gościnność Turków, i to nie taka chwilowa, udawana, ale autentyczna – mówił Leszek Szczasny – Ludzie, których spotykałem, nie tylko pozwalali robić sobie zdjęcia, ale nawet domagali się, żeby ich sfotografować. W naszym kraju coś takiego jest rzadkością – kontynuował.
Barwne i intrygujące, podróżnicze opowieści Leszka Szczasnego przyniosły odpowiedzi na wiele pytań, które sam postawił, m.in.: w którym ze starożytnych teatrów najlepiej przenocować?, dlaczego ołtarz Zeusa i Ateny zniknął z Bergamy?, w czym przejawia się motoryzacyjna swoboda Turków?, do kogo pisał św. Paweł, kiedy pisał do Efezjan?, albo jakiej narodowości była nimfa pozująca do zdjęcia w Side?
W swoich opowieściach dotarł aż po granicę z Irakiem, czyli do Kurdystanu, gdzie urodził się sam Abraham – prorok trzech monoteistycznych religii. Każdego dnia wyprawy był blisko natury, zwierząt i ludzi. Śledził przy tym przejawy dnia codziennego, różniącego się bardzo od europejskiej rutyny – jak mówi.
Była to już szósta wyprawa Leszka Szczasnego, która zasłużyła na prezentację. Raciborski podróżnik zdradził nam, że wszystkie sześć ( podróż po Bałkanach, Ukrainie, Turcji, Syrii, Hiszpanii i Francji) opisał w swojej autorskiej książce, która być może już niedługo zostanie wydana i pojawi się na księgarnianych półkach.
Iwona Świtała
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany