Rajd w ciemno
Po wszystkich imprezach towarzyszących Rowerowej Masie Krytycznej, nasza grupa MTB Racibórz uczestniczyła w mocnym zakończeniu imprezy, czyli nocnym kręceniu kilometrów w opisanej wyżej, jakże słusznej idei. Co prawda założenie było inne, ponieważ zaplanowaliśmy kręcenie naszych km na raciborskim rynku, lecz rozstawione ogródki restauracji, ilość osób szukających wrażeń w czasie sobotnich imprez nie sprzyjałoby dobrej zabawie.
Dlatego też ustaliśmy, że spotykamy się o 23.00 i startujemy na wycieczkę dookoła Raciborza. Ale jak to się miało szybko okazać z małej wycieczki zrobiła się epicka wyprawa z surrealistycznymi elementami. Na zdjęciu grupowym przed startem widać osiem osób w tym nasz dzielny rodzynek - Iwona.
Po założeniu mnóstwa światełek, latarek, czołówek, odblasków, wyjechaliśmy w doskonałych humorach w kierunku Pawłowa. Ciekawe doświadczenie, gdy znikły za nami ostanie światła miasta, a została tylko czarna otchłań przed nami. Pierwsze znane tablice: powiat głubczycki, gmina Baborów, Krowiarki, Szczyty. Później Dobrosławice - jeszcze było OK. – czytaj: wiemy, gdzie jedziemy. Lecz kilometry uciekały a tu nagle stajemy w miejscowości przed drogowskazem Dobieszów w prawo 5 km.
Okazuje się, że nikt nie wie, gdzie jesteśmy i gdzie jechać dalej, przede wszystkim gdzie jest Racibórz. Super nastroje, wszyscy się śmieją, jedni twierdzą, że dalej prosto, to gdzieś droga na Opole powinna się pojawić, do tyłu to może Baborów a Dobieszów . . . ? Był telefon do sztabu kryzysowego (Pawła) poradził, że Baborów będzie najlepszy, Bob miał nawigacje w telefonie ale pierwszy odczyt brzmiał: jesteśmy między Wrocławiem i Opawą, czyli gdzieś w Europie. Dlatego też pojechaliśmy oczywiście w kierunku . . . Dobieszowa. Bo nikt nie wiedział gdzie to jest i czy dalej będzie jakaś droga.
Dalej Chrósty, Radoszowy, Wronin, Dzielawy. Grzędzin to pierwsze istoty naszego rodzaju - niestety niemiłe doświadczenie, dalej był Dolędzin. W Modzurowie straszny wypadek wszyscy leżą a dokładnie to prawie śpią na asfalcie. Strzybnik to już prawie w domu. Ostanie foto koło tablic Racibórz - Miedonia i na zegarkach już po drugiej godzinie nowego dnia. Zakończenie na jednej ze stacji paliw na herbacie, około 3 już pod prysznicem.
Przejechaliśmy 50 km, czyli razem 400. Jedna noc, miejscowości gdzie nawet psy nie szczekały, zdziwione o co tu właściwe chodzi. Spacerowe tempo, Marcin zasłużył na sprawność z serii mroźnych - krótkie spodenki przy 6 stopniach ! Iwona dzielnie trzymała tempo na miejskim rowerze bez przełożeń, a górek zaliczyliśmy nieskończoną ilość.
Pozostałe kilometry jakie zostały nakręcone tego dnia przez naszą grupę i osoby zaprzyjaźnione postaramy się zebrać i podsumować całą imprezę.
Zespół MTB Racibórz (IŚ)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany