Śpieszmy się kochać ludzi...
Na Wszystkich Świętych - 1 XI 2010. Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. Te słowa poety-księdza Jana Twardowskiego rozważam zazwyczaj w chwilach, kiedy jestem świadkiem nieszczęścia, choroby, śmierci. Uświadamiam sobie wtedy, że jestem małym robakiem wobec tajemnicy śmierci - pisze Ryszard Frączek.
Wtedy najpełniej rozwija się wrażliwość, współczucie, które staje się zalążkiem dobra. Zapewne nie ma wśród nas nikogo, kto na swój sposób by tego nie doświadczył. Kiedy dotyka nas cierpienie, zdarza się, że buntujemy się, winnym nieszczęścia staje się Bóg. Dlaczego Smoleńsk? Czym zawiniło 150 tysięcy ludzi, którzy stracili życie w trzęsieniu w Haiti? Dlaczego umiera młody człowiek, a rak zżera ojca piątki dzieci?
Boimy się. Uciekamy od myśli, że życie ziemskie kończy się śmiercią. Dla jednych jest to początek nowego życia. Dla drugich wszystko się kończy.
Kiedy w najbliższych dniach pochylimy się nad grobami naszych najbliższych, przyjaciół, zapalając lampkę, zamyślimy się. Wrócimy w świat, kiedy ten mój ukochany mąż, mama, brat, córka, dziadek był przy mnie. Czasem opadnie jakaś zbłąkana łza. Czasem na twarzy zarysuje się uśmiech.
Na grobie Jana Kiepury na Powązkach wyryto napis: „Gdy człowiek umiera, nie pozostaje po nim na tej ziemi nic oprócz dobra, które uczynił innym”. Tak naprawdę człowieka poznajmy dopiero wtedy, gdy odejdzie. Dopiero jego brak uświadamia nam jego wielkość. Przyjaciel, z którym rozmawiałem na te tematy powiedział mi: „Byłem lojalnym pracownikiem, starałem się pomóc innym, a to właśnie mnie objęła redukcja etatów”. „To dzieci mnie tu zostawiły” – opowiada babcia w domu spokojnej starości.
Jak kochać, jeżeli tyle razy zostaliśmy zdradzeni? Jak wierzyć, skoro tyle razy zostaliśmy wydani? Jak rozmawiać, kiedy tyle razy nas okłamano? Jak działać społecznie, kiedy tyle razy nas krytykowano? A jednak, życie jest światłem. I w tym tunelu życia potrzeba iść za światłem. Bo światło daje nadzieję, bo światło jest nieskończonością.
Zapewne w tych dniach odwiedzimy cmentarze. Przechodząc wzrok zatrzymamy nad mogiłami tych, których już nie ma wśród nas. Tak jak śmierć, pozostaną dla nas tajemnicą. Wymordowani w łagrach, obozach rozsianych jak ziarno po całym świecie. Nucący wśród drzew pieśń „bo gdzieś daleko stąd został rodzinny dom, pola i łąki…”. Wspomnijmy tych, którzy ofiarowali za swą ojczyznę swój skarb najdroższy – życie. Tak jak bestialsko zamordowany, 26 lat temu ksiądz Jerzy Popiełuszko, wołający do końca „zło dobrem zwyciężaj”.
Listopadowe liście opadają, żółkną. Chodząc, wdeptujemy je w ziemię. Potem zgniją, a na nich wyrośnie nowe życie. Oby i po nas zostało tyle dobra, aby starczyło dla następnych.
Ryszard Frączek
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.