Relikwia znaleziona w pudełku po butach
- Byłem w muzeum Jana Pawła II w Wadowicach. Pytałem, czy mają podobny. Odpowiedziano mi, że szukali, ale nie udało się odnaleźć ani jednego - podkreślał z dumą w kwietniu 2005 r. Andrzej Żółty, na co dzień prezes Raciborskiego Przedsiębiorstwa Inwestycyjnego. Polska opłakiwała swojego papieża. W Raciborzu ludzie chętnie opowiadali o swoich przeżyciach związanych z Ojcem Świętym.
Były prezydent Raciborza, Czesław Wala, w 1982 r. spotkał się w Rzymie z papieżem i dał mu miniaturkę pomnika Matki Polki. Karol Wojtyła, w krótkiej rozmowie, przyznał, że zna nasze miasto i polecił pozdrowić raciborzan. Tuż po wojnie, jak się okazuje, w Stodołach niedaleko Rybnika nauczycielką w miejscowej szkole była jego ciotka, Stefania Wojtyłowa. Młody ksiądz Karol odwiedził ją na stancji, zwiedził pocysterskie opactwo w Rudach, a stamtąd, kolejką wąskotorową, pojechał na wycieczkę do Raciborza. Był to 1948 r.
Sonia Oslislo wspominała swoją podróż do Rzymu w 1985 r. Pojechał tam w rocznicę ślubu, z wycieczką organizowaną przez raciborski Klub Inteligencji Katolickiej i ks. Stefana Pieczkę.
Andrzej Żółty opowiedział o prymicyjnym obrazku.
Poniedziałek, 16 października 1978 r. godz. 18.44, Watykan. Od 26 minut z komina na dachu Kaplicy Sykstyńskiej unosił się biały dym, oznajmiając symbolicznie, że wybór nowego papieża właśnie się dokonał. Na plac św. Piotra wkroczyła orkiestra dęta Gwardii Szwajcarskiej. Oświetlające wcześniej komin reflektory skierowano na loggię nad portalem bazyliki. Drzwi świątyni otwarto powoli i po paru sekundach do uszu zgromadzonych docierły słowa starodawnej formuły: - Annuntio vobis gaudium magnum: Habemus papam! Eminentissimum ac reverendissimum dominum... - tu ogłaszający wybór nowego papieża kard. Felici się zatrzymał – dominum Carolum Sanctae Romanae Eclesiae cardinalem Wojtyła, qui sibi nomen imposuit Ioannem Paulum Secundum. W tłumaczeniu: - Zwiastuję wam radość wielką: mamy papieża. Najdostojniejszego i Najprzewielebniejszego Pana Kościoła Świętego, Kardynała Karola Wojtyłę, który przybrał sobie imię Jan Paweł II (źródło:kalendarium.polska.pl).
Z chwilą ogłoszenia wyniku konklawe, 59-letnia wówczas Józefa Bogdanik z domu Pływacz opowiedziała zięciowi o obrazku prymicyjnym papieża. Spoczywał w pudełku po butach, z innymi pamiątkami p. Józefy. - Teściowa powiedziała, weź go sobie. Chronię go jak oka w głowie. To dla mnie cenna relikwia - zwierzał się 6 lat temu Andrzej Żółty.
Obrazek nosi datę Kraków, 3.XI.1946 r. Na awersie Matka Boska z Chrystusem w obłokach, na rewersie napis: - Módlcie się bracia, aby moja i wasza ofiara była przyjemna Bogu. W dniu święceń kapłańskich ks. Karol Wojtyła".
Skąd u p. Bogdanik tak cenna pamiątka?
- Drzwi otwiera mi starsza pani. Zaprasza do mieszkania i prosi bym usiadła. Wyciąga małe pudełko ze starymi zdjęciami i zaczyna swoją opowieść: - Kiedy jeszcze jako dziecko mieszkałam w Wadowicach - byłam sąsiadką Karola. Jego rodzice - Emilia i Karol Wojtyłowie wynajmowali skromne dwupokojowe mieszkanie przy ul. Kościelnej 7, moja rodzina mieszkała po drugiej stronie ulicy - przy Kościelnej 6... - zwierzała się w sierpniu 2002 r. dziennikarce lokalnej gazety. I dalej ...
...Znałam go z podwórka, byłam przecież dziewczyną z sąsiedztwa. Widywałam go prawie codziennie na ulicy. Codziennie też razem z ojcem jadał posiłki w mleczarni u Banasia, gdzie ja chodziłam po zakupy. Dobry to był chłopak, poważny, miły i zawsze uprzejmy. Był bardzo ładny, a cerę miał jak mleko. Podobał się dziewczynom, choć nigdy nie widziałam, by z jakąś się spotykał. Miał dużo przyjaciół, ale był raczej samotnikiem. Był też bardzo pobożnym chłopcem. Codziennie rano przed lekcjami wstępował do kościoła. Biedny był, bo szybko stracił rodziców i nawet nie miał mu kto prymicji zrobić. Ale Pan Bóg nad nim czuwa. Matka mu przecież przed śmiercią przepowiedziała, że będzie z niego wielki człowiek. I tak się stało.
Józefa Bogdanik jako dziecko, wraz z innymi i o dwa lata młodszym Karolkiem Wojtyłą, bawiła się na podwórku przy ul. Kościelnej. Wtedy też miała okazję poznać człowieka, który został wybrany na głowę Kościoła katolickiego, dziś wyniesiono go na ołtarze jako błogosławionego. Bardzo często spotykała go w kościele pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Marii Panny, bowiem oboje należeli do jednej parafii. Pani Józefa bardzo ciepło wspomina Karola z czasów dzieciństwa, ponieważ był powszechnie lubianym kolegą. Dzieci z sąsiedztwa z sympatią przezywały go „Karolek - Lolek”, na co chłopiec reagował serdecznym uśmiechem. Grywał w piłkę nożną, był ministrantem oraz działał w kółku dramatycznym, w którym często otrzymywał główne role w różnych ważnych inscenizacjach. Lubił też wycieczki w góry. Z jedną z takich wypraw łączy się pewna anegdota. Kiedy Karol był już biskupem, jeden góral zapytał go, kim on jest? Karol, zgodnie z prawdą odpowiedział mu, że jest biskupem. A na to góral: - Wyście som biskup, jak jo papież - opowiadał pani Józefa.
Rodzina Pływaczów dobrze znała Wojtyłów. Można było zauważyć wielkie przywiązanie chłopca do swojej matki Emilii. Niestety, kiedy Karol miał dziewięć lat, bliskimi bardzo wstrząsnęła jej śmierć. Opiekę nad dorastającym chłopcem przejął ojciec, który był zawodowym wojskowym i jako oficer 12. pułku piechoty w Wadowicach pracował w Rejonowej Komendzie Uzupełnień. Od tego czasu głowa rodziny zajęła się również robieniem zakupów, gotowaniem i prowadzeniem domu. Wtedy też wspólnie spędzone chwile jeszcze bardziej zbliżyły Karola do ojca Józefa. Obaj razem spacerowali, wiele rozmawiali, jeździli też na wspólne górskie wycieczki.
Trzy lata później po śmierci matki dom Wojtyłów spotkało kolejne nieszczęście. W wieku zaledwie 26 lat umarł jego brat Edmund, lekarz szpitala w Bielsku. Przyczyną śmierci była szkarlatyna, którą zaraził się od pacjentki. Karol bardzo przeżył śmierć bliskich. Nieprzychylność losu sprawiała, że coraz częściej zatapiał się w modlitwie. Zresztą był młodzieńcem peł-nym sprzeczności. Przyciągał ludzi swoją serdecznością i otwartością, to znów unikał towarzystwa i z książką w ręku zaszywał się w jakimś zaciszu.
Kiedy ukończył liceum, wyjechał do Krakowa, gdzie rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od tego czasu pani Józefa widywała go już rzadziej - zazwyczaj przy okazji odpustów lub świąt, podczas których Karol na krótko przyjeżdżał do Wadowic. Niestety, po krótkiej chorobie, pan Wojtyła zmarł w lutym 1941 r. Tak też w wieku 21 lat Karol został sam, bez rodziców i rodzeństwa. Kiedy pięć lat później został wyświęcony na księdza martwił się, kto mu zrobi prymicje w rodzinnym mieście. Z pomocą przyszła matka chrzestna, która sama zajęła się wszystkim - dodaje. Wkrótce potem Karol wyjechał do Rzymu. Józefa widziała go później tylko raz, kiedy to, już jako Jan Paweł II zawitał do Wadowic, podczas pielgrzymki do Polski w 1979 r.
Tuż po wojnie pani Józefa zamieszkała w Raciborzu, gdzie otrzymała pracę w muzeum, a jej mąż Marcin - w Polmosie. Do Wadowic Bogdanikowie zaglądali już nieczęsto. Wraz z dwójką dzieci wybierali się w rodzinne strony zazwyczaj przy okazji świąt lub na zasłużony wakacyjny wypoczynek.
Grzegorz i Ewa Wawoczny
Wykorzystano materiały zebrane przez autorów, publikowane w 2002 i 2005 r. w ich tekstach na łamach tygodnika Nowiny Raciborskie
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.