Patent na morderstwo
„Pacjentowi podaje się plastikowy worek wypełniony helem. Pacjent sam zakłada worek na głowę, zaciskając wokół szyi. Dusi się powoli, dostaje drgawek.”
Agonia jednego z mężczyzn trwała godzinę, opowiada Rzeczypospolitej prokurator Jürg Vollenweider. Przedstawiona historia to jeden z opisów zarejestrowanej eutanazji (bo tak nakazuje jeszcze prawo), stosowanej przez lekarza Ludwiga Minellego, prezesa organizacji Dignitas. Hel to doskonały patent, mówi Minelli, Człowiek, który go wdycha traci przytomność i często nie jest świadomy, że się dusi. Ma jeszcze jeden plus - jest ogólnodostępny, zwłaszcza, gdy lekarz współpracujący z Dignitas zrezygnował z wypisywania recept na pentobarbital (pentobarbital sodu – składnik wszystkich leków na epilepsję powodujący śpiączkę i zatrzymanie akcji oddechowej. Pacjent umiera najpóźniej po godzinie od zażycia środka. W Polsce pentobarbital sodu stosowany jest do eutanazji małych zwierząt).
Nasuwa się refleksja. Jaka jest granica między pomocą w samobójstwie, a morderstwem i kim jest lekarz, którego powołaniem jest zapobiegać cierpieniom, a nie zabijać?
Zwykło się mówić, że jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Wspomniany wcześniej Ludwig Minelli, szwajcarski lekarz od 10-ciu lat zajmujący się wyłącznie eutanazją, za swoje usługi bierze do 5 tys. funtów - ponad 20000 zł. Niedawno Minelli ujawnił na łamach gazety Le Monde, że lekarze z Dignitas w ostatnich latach pomogli popełnić samobójstwo 868 osobom. Co ciekawsze, w Szwajcarii nazywani są spadkobiercami nazistów, o czym potwierdza wspomniana wyżej najnowsza technika uśmiercania pacjenta za pomocą helu. Wymowne są tu słowa polskiego kardiologa Ryszarda Fenigsena: Działania lekarza i każdego rozumnego człowieka dobrej woli nie do tego powinny zmierzać, by wytępić ludzi cierpiących, ale do tego, by usuwać cierpienie.
Rzec można, że eutanazja niejednokrotnie stała się biznesem. I bynajmniej, nie uwierzę w dobroczynne odruchy litości i miłosierdzia „podających” śmierć. Przykładów znajdziemy bez liku np. słynna sprawa handlu ludzką śmiercią w łódzkim pogotowiu.
Cierpienie jest Wielką Tajemnicą.
Dlaczego nie przynieść cierpiącemu ulgi, kiedy nie ma już szans na przeżycie? Właśnie taki argument pada, kiedy słyszymy o zdarzających się pomyłkach wśród lekarskich diagnoz. Cierpiący buntuje się przeciwko całemu światu. Czy wobec tego lekarz-zabójca ma się stać kolejnym jego wrogiem? Czy nie powinien raczej przywracać nadzieję i walczyć, aby to ona umarła ostatnia?
Cierpienie jest Wielką Tajemnicą.
I chodzi tu o pewność, której nie ma. Bo jaką sprawność umysłu ma chory porzucony przez najbliższych, faszerowany lekami odurzającymi, uspokajającymi czy przeciwbólowymi. A jeżeli lekarz po ludzku się myli?
Cierpienie jest Wielką Tajemnicą.
Jeszcze gorsze są naciski wywierane przez rodzinę, która ma już dość męczarni z chorym. Cóż… Dobrze, że zwykle jest inaczej. Mój przyjaciel do końca usługiwał chorej teściowej. Mył. Karmił. Czasem przyszedł się wyżalić. Było mu ciężko, ale… walczył. Pewnie wielu powie: to nie proste. Faktycznie. Bo to nie jest proste. To heroizm.
Niejednokrotnie widziałem w życiu cierpienie. Miało ono różne oblicza. Nieraz słyszałem: chciałbym umrzeć. W takiej chwili bywałem bezradny, ale nawet przez myśl nie przeszłaby mi wizja eutanazji.
Dziś przypominają mi się słowa z testamentu księdza Pieczki: Tak bardzo chciałem żyć, ale jeżeli jest taka wola Ojca…
Dziś rano przerwano całkowicie odżywianie Eluany Englaro, znajdującej się w domu opieki w Udine na północy Włoch, podały wczorajsze media. Elanie nie dano się wypowiedzieć. A jeżeli ma inne zdanie?
Elana umiera na oczach świata.
Powtórzę za dr nauk humanistycznych, Pawłem Przywarą z Kul-u: Eutanazja jest pierwszym krokiem do, można by rzec, ostatecznego rozwiązania wielu problemów związanych z działalnością socjalną.
Powtórzę i zamyślę się nad sobą.
Ryszard Frączek
www.ryszardfraczek.blog.onet.pl
Źródło zdjęcia: www.polityka.pl
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany