Ostatnie pożegnanie śp. Marka Kaczora
10 marca na cmentarzu Jeruzalem w Raciborzu miał miejsce pogrzeb śp. Marka Kaczora, ginekologa-położnika z raciborskiego szpitala, zastępcy kierownika oddziału, któremu w ostatniej ziemskiej wędrówce towarzyszyli bliscy, przyjaciele, znajomi i współpracownicy. Lek. med. Marek Kaczor zmarł nagle w wieku 59 lat 5 marca.
Uroczystości rozpoczęły się o godzinie 13.00 Mszą Świętą. Po Mszy prochy śp. Marka Kaczora zostały złożone do grobu. Kilka słów o zmarłym powiedziała Irena Kozicka-Antonowicz, która przez wiele lat współpracowała ze śp. Markiem Kaczorem. - Drogi Marku, drogi doktorze. W imieniu oddziału ginekologiczno-położniczego przyszliśmy tu towarzyszyć Ci w tej ostatniej drodze. Twoja nagła śmierć zaskoczyła nas wszystkich. Nie jest łatwo wypowiadać słowa pożegnania szczególnie mnie, gdyż znałam Cię i pracowaliśmy razem przez około 30 lat. Byłeś świetnym kolegą i lekarzem, oddanym bez reszty swojej pracy i oddziałowi. Niejednokrotnie utwierdzałeś nas w tym przekonaniu. Żyłeś dla innych, zawsze wyciągałeś pomocną dłoń, zawsze można było liczyć na Twoje wsparcie i bezinteresowność. Nikomu nigdy nie zrobiłeś krzywdy. Stawiałeś się w szpitalu na każde wezwanie, gdy zaistniała taka potrzeba. W ostatnich dniach oprócz przyjaciół towarzyszyła Ci rodzina. Składamy całej rodzinie wyrazy głębokiego współczucia. Pamięć o Tobie pozostanie na zawsze żywa w naszych sercach i modlitwie. Cześć Twojej pamięci - mówiła Irena Kozicka-Antonowicz z raciborskiego szpitala.
- Przez 25 lat pracowaliśmy wspólnie razem, często też razem dyżurowaliśmy. Wielokrotnie razem ratowaliśmy życie, co nas bardzo zjednoczyło zarówno w pracy jak i w życiu osobistym. Marek był człowiekiem, który zawsze miał czas dla drugiej osoby, zawsze potrafił wysłuchać. Osobiście czasem mu dokuczałem, bo on palił papierosy, on jednak ze swoim stoickim spokojem i cyniczną przekorą zawsze mnie ustawiał do pionu. Nigdy - jak pamiętam - nie było jakiegoś konfliktu w sensie zawodowym. Zawsze potrafił doradzić. Bardzo dobrze mi się z nim operowało, był naprawdę stonowanym operatorem. Jego ruchy zawsze były przemyślane. To spowodowało, że byliśmy bardzo dobrym zespołem i bardzo dobrze rozumieliśmy się przy stole. Kiedy ja przyszedłem do pracy, to właśnie Marek uczył mnie badań ultrasonograficznych, wtedy ultrasonografia była w powijakach. Był jeden aparat USG na cały powiat. Kiedy miałem jakieś wątpliwości diagnostyczne mogłem liczyć na jego pomoc, również wtedy, kiedy ja poszedłem swoją drogą naukową. Zawsze miałem w jego osobie wsparcie - wspominał Marceli Klimanek.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany