O kolejkach z szefem śląskiego NFZ
Gościem Komisji Zdrowia, Opieki Społecznej, Polityki Prorodzinnej, Wspierania Osób Niepełnosprawnych oraz Bezpieczeństwa był szef śląskiego oddziału NFZ Zygmunt Klosa. Razem z radnymi i przedstawicielami raciborskiego szpitala zastanawiał się, co zrobić, żeby kolejki do specjalistów były krótsze.
- Ogólnie unikam takich wizyt i nie jeżdżę po miastach. Racibórz jest tu wyjątkiem - przyznał na samym wstępie Zygmunt Klosa. Spotkanie, którego był gościem zdominował problem kolejek, w których trzeba czekać do specjalistów.
- Ludzie nie zdają sobie sprawy, że rejestrując się w 5 miejscach, blokują miejsce dla 4 innych pacjentów, ale rozumiem pacjentów, którzy w zaistniałej sytuacji łapią się wszystkich kategorii działań - mówił jeszcze przed przyjazdem gościa zastępca dyrektora raciborskiego szpitala Włodzimierz Kącik.
- Kolejki to największy społeczny problem, jeśli chodzi o służbę zdrowia - przyznał dyrektor Szpitala Rejonowego w Raciborzu Ryszard Rudnik. Jak się okazuje, wielokrotnie zdarza się tak, że to pacjenci sami przyczyniają się do wydłużonego czasu oczekiwania na poradę specjalistyczną. - Analizowałem kolejki oczekujące i okazuje się, że często na 10 osób 7 skorzystało już z tych usług w innych palcówkach - poinformował dyrektor Kącik.
- Jak to się dzieje, że pacjenci, mając jedno skierowanie, rejestrują się w wielu placówkach? - pytała radna Alina Kobyłka-Litewka. - Mnóstwo podmiotów dopuszcza rejestrację telefoniczną, a skierowanie donosi się w momencie, gdy przychodzi się na wizytę - wyjaśnił dyrektor Rudnik.
- Nie wiem, jaki jest sposób rozwiązania tego problemu. Liczyć na świadomość społeczeństwa raczej nie możemy - przyznał Kącik.
- Jest to około 10% pacjentów, którzy rejestrują się w kilku placówkach - poinformował gość dzisiejszej komisji dyrektor śląskiego oddziału NFZ Zygmunt Klosa. - Mistrz świata to był pan, który do zabiegu stawu biodrowego zarejestrowany był w 7 kolejkach - dodał rzecznik prasowy śląskiego oddziału NFZ Jacek Kopacz. - W przypadku poradni nie jesteśmy w stanie wykrywać takich osób. Najgorsze, że pacjenci, którzy dostają się gdzieś, nie rezygnują z pozostałych miejsc zarezerwowanych - dodał.
W przypadku szpitala raciborskiego najgorzej jest w poradniach okulistycznej, ortopedycznej i kardiologicznej, tu czas oczekiwań dochodzi do 9 miesięcy. Jeszcze gorzej jest, jeśli chodzi o oczekiwanie na zabiegi. - Przykład z marca. Pacjent 75-letni z zaćmą usłyszał, że musi czekać do 2012 roku na zabieg. On się pyta, czy on w ogóle tego zabiegu doczeka - mówił radny Władysław Gumieniak.
- Przydałby się nam wyższy kontrakt na te poradnie - zwrócił się z tym problemem dyrektor Rudnik do Zygmunta Klosy. - Przyjmuję to do wiadomości i jeśli pojawią się jakiekolwiek środki finansowe, postaramy się jakieś na Racibórz przeznaczyć - obiecał Klosa.
- Czy nie myślano o wprowadzeniu mechanizmu wolnorynkowego - gdzie duża kolejka jest, świadczy to o chęci leczenia się dużej grupy pacjentów w tym szpitalu i premiuje się tę placówkę, dokłada się środki przesunięte z tych placówek, gdzie tych kolejek nie ma - pytali gościa radni. - W tym roku taki mechanizm zaistnieje. Tam, gdzie kontrakt jest niewykonany, pojawią się wypowiedzenia umowy. Larum będzie, ale to musi być raz na zawsze załatwione - odpowiedział Klosa.
- Składka zdrowotna musi wzrosnąć. Nie da się zwiększyć dostępności usług bez tego - kontynuował. - Muszą w końcu zapaść niepopularne społecznie decyzje dotyczące współpłacenia za usługi przez pacjenta czy możliwość świadczenia usług komercyjnych przez publiczne zakłady - dodał rzecznik śląskiego oddziału NFZ. - Możliwość pracy po godzinach dałaby wymierny dochód salowej, pielęgniarce, lekarzowi i szpitalowi - zakończył Zygmunt Klosa.
JaGA
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany