Anestezjologia stara się o rezydentów
Oddział Anestezjologii i Intersywnej Terapii raciborskiego szpitala stara się o akredytację, dzięki której pojawiliby się rezydenci. – Spełniamy warunki zarówno jeśli chodzi o specjalistów, jak i dotyczące sprzętu czy przekroju występujących u nas przypadków – informuje ordynator Zbigniew Barto.
Na oddziale istniejącym w Raciborzu od 2006 roku pracuje 6 lekarzy i 28 pielęgniarek. Początkowo posiadał 4 łóżka, obecnie jest ich 8. Czy to dużo? – Według przepisów ilość łóżek na intensywnej terapii powinna stanowić 2-5% ogólnej liczby łóżek. Mamy 400-łóżkowy szpital, więc te 8 to jest minimum – mówi ordynator. – Są to bardzo drogie łóżka. Sprzęt i leczenie na tym oddziale są nieporównywalnie droższe od tych na innych odziałach – dodaje.
Na czym polega praca na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii? – Pierwsza jej część, związana z anestezjologią, dotyczy znieczulania do zabiegów czy do badań diagnostycznych np. rocznych czy 2-letnich dzieci, które trzeba znieczulić do tomografii, inaczej badanie byłoby niemożliwe – wyjaśnia Zbigniew Barto. – Obsługujemy takie oddziały, jak: okulistykę, laryngologię, chirurgię, ortopedię i oddział ginekologiczno-położniczy. W przypadku zagrożenia życia na różnych oddziałach szpitalnych nasza obecność jest konieczna, bowiem przy reanimacji musi być anestezjolog – dodaje.
Druga część obowiązków lekarzy pracujących na opisywanym oddziale dotyczy intensywnej terapii. – Osoby znajdujące się na naszym oddziale są to najciężej chorzy – informuje Barto. Stąd oddział musi być wyposażony w odpowiedni sprzęt. – Mamy respiratory, monitory monitorujące funkcje życiowe – krążenie, oddychanie czy funkcjonowanie układu wydalniczego, pompy strzykawkowe pozwalające dokładnie dozować leki i płyny. Dzięki aparaturze, jaką posiadamy, jesteśmy w stanie utrzymać chorych przy życiu, zastępując lub wspomagając funkcje niewydolnych organów, m.in. płuc, nerek i serca – tłumaczy ordynator.
– Posiadamy bardzo dobry sprzęt. Ciśnienie mierzymy bezpośrednio, wkuwając się do tętnicy, dzięki czemu pomiary są bardzo dokładne, do 1 mm słupka rtęci, podczas gdy te wykonywane metodą tradycyjną są tylko przybliżone. Możemy ocenić rzut serca, czyli badać, ile serce przepompowuje krwi do naczyń w danej jednostce czasu. Posiadamy urządzenie nerkozastępcze, które zastępuje funkcje nerek, czy aparat do stymulacji serca – serce, które normalnie by nie biło, bo ma uszkodzony układ bodźcoprzewodzący, jest przez nas stymulowane elektrodą endokawitarną. A łóżka na naszym oddziale pozwalają na ważenie na nich pacjentów – wylicza lekarz. Na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii znajduje się też aparat do robienia zdjęć przyłóżkowych USG, EKG, bronchoskop do oglądania drzewa oskrzelowego czy pobierania wymazów na posiew w celu sprawdzenia, jaka bakteria jest przyczyną infekcji u chorego. Na oddziale znajdują się również urządzenia, dzięki którym chorzy mogą być żywieni dożylnie. – Podajemy im drogą pozajelitową, do żyły aminokwasy czy tłuszcze – wyjaśnia ordynator oddziału.
Znieczulenia wykonywane przez lekarzy anestezjologów podzielić możemy na dwa typy: ogólne i regionalne. – Znieczulenie ogólne to dawna narkoza. Kiedyś chory usypiany był gazem lub parującymi cieczami, teraz możemy to też zrobić za pomocą leków dożylnych, w połączeniu z lekami zwiotczającymi mięśnie i przeciwbolowymi – wyjaśnia Zbigniew Barto. – Natomiast znieczulenia regionalne to tzw. blokady. Lek podawany jest do kanału kręgowego w przypadku cesarskich cięć, zabiegów ortopedycznych na kończynach dolnych czy zabiegu chirurgicznego przepukliny. Gdy operacje dotyczą górnych kończyn, wówczas wykonujemy znieczulenie splotowe, czyli znieczulamy splot szyjny lub barkowy – kontynuuje lekarz. – Podawane przez nas leki mają bardzo silne działanie. Poza znieczulającymi mamy także takie, które powodują niepamięć czy spłycenie świadomości, by pobyt na sali operacyjnej nie był dla pacjenta tak przykry – dodaje.
Ordynator chwali wyposażenie oddziału. Narzeka tylko na niewystarczającą liczbę rąk do pracy. – Lekarzy anestezjologów brakuje u nas, jak w wielu miejscach w Polsce. Jesteśmy obłożeni pracą, codziennie pracują trzy sale operacyjne, a w jednym z dni w tygodniu – cztery. Stąd staramy się o akredytację, która umożliwiłaby nam przyjęcie rezydentów, którzy pod naszym nadzorem mogliby nas wesprzeć w wykonaniu części czynności lekarskich – kończy ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii raciborskiej lecznicy Zbigniew Barto.
JaGA
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany