Wybory, kolejna afera?
Prawo i Sprawiedliwość chce, aby 25 tysięcy osób w imieniu tej partii czuwało nad uczciwością wyborów. Mają patrzeć na ręce członkom komisji, tropić fałszerstwa, fotografować protokoły. Tacy mężowie zaufania nie są członkami komisji wyborczej i w niczym nie wyręczą jej członków. Moim zdaniem nie ma problemu, że prac komisji będą pilnować osoby, którym partia ufa.
Problem natomiast jest w tym, w jakiej atmosferze rozmawia się o tej inicjatywie. Otóż PiS stwarza klimat powszechnego spisku, który może doprowadzić do masowych fałszerstw wyborczych. Domyślam się, że ofiarą tych fałszerstw mogłoby paść właśnie to ugrupowanie. Momentalnie wokół wyborów robi się atmosferę sensacji, podejrzeń i kryminalnych podtekstów. To mnie oburza. Wybory są swego rodzaju świętem demokracji, a nie przedsięwzięciem z kryminalnym podtekstem.
Dziennikarze dotarli do instrukcji rozesłanej przez sztab PiS. Jest w niej między innymi taki fragment, który przytaczam za TVN24: „Każdy (…) powinien posiadać działający telefon komórkowy (najlepiej z aparatem fotograficznym). Będzie fotografował i przesyłał do sztabu zdjęcia protokołów komisji. (…) Powinni się też cechować ograniczonym zaufaniem w stosunku do pozostałych osób obecnych w lokalu wyborczym”. Czy to oznacza, że każdy wyborca wchodzący do lokalu wyborczego ma być potencjalnym fałszerzem dla obserwatorów PiS?
Czy każdy wyborca będzie podejrzany o kryminalne zamiary? Czy każdy wyborca tylko dlatego idzie oddać głos, aby spróbować niezgodnie z prawem pozbawić PiS głosów? Zastanawia mnie, na jakiej podstawie prawnej mężowie zaufania chcą fotografować protokoły komisji wyborczych i wysyłać je do sztabu partii. Zastanawia mnie także potoczna nazwa tej grupy. Mówi się o jakimś Korpusie Ochrony Wyborów. Pikanterii dodaje fakt, że inspiracja powołania tej dziwnej formacji wyszła z kręgu dawnych funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którzy teraz aktywnie wspierają partię Jarosława Kaczyńskiego.
Mam nieodparte wrażenie, że może być gigantyczna inwigilacja. Chciałbym, żeby było to tylko wrażenie. Powodem działań PiS miały być między innymi nieprawidłowości w czasie wyborów samorządowych w Wałbrzychu. Przyznaję, jest to argument. Ale jest to także przykład, że państwo świetnie sobie radzi z łamaniem prawa, ponieważ wybory zostały powtórzone, a przestępstwo wykryte. Z działań PiS wycieka dużo jadu. W czasie dyskusji między Adamem Hofmanem z PiS a posłem PO Bartoszem Arłukowiczem w TVN24, poseł Hofman pozwolił sobie na niestosowną uszczypliwość. Otóż na uwagę Arłukowicza, że „nie zdziwię się, jak zbudujecie swoje wojsko i policję”, Hofman powiedział: „nie jesteśmy Ruchem Autonomii Śląska”.
Wnoszę z tego, że lokale wyborcze na Śląsku będą wyjątkowo podejrzane dla Korpusu Ochrony Wyborów. Zaiste, formacja ta może mieć u nas pełne ręce roboty, tym bardziej, że część wyborców będzie w lokach wyborczych rozmawiać gwarą. Cholera, członkowie komisji wyborczych mogą też zacząć mówić gwarą! To przecież może być jakaś zaszyfrowana wskazówka dla wyborców. To może być
złamanie ciszy wyborczej, niedozwolona agitacja i werbalna presja na ostateczny wynik wyborów.
Czy zostaniemy wyrzuceni z lokalu przez członków Korpusu? Będziemy na tyle podejrzani, że można się tego bać? Czy powszechny zaciąg z Korpusu nie będzie miał nic przeciwko Ślązakom na listach? Jak oni zareagują na mnie, chłopaka stąd? Obfotografują, opiszą, wyślą do centrali? A może coś więcej. Ja ze swoją fryzurą jestem wystarczająco podejrzany. A jak jeszcze zacznę „godać”, to ja będę maks podejrzany. PiS od dawna przypina jakieś łatki mieszkańcom Śląska. Jeżeli ta partia mimo wszystko zdobędzie u nas sporo głosów, to będzie oznaczało, że Korpus nie przypilnował? Partia Jarosława Kaczyńskiego uchyliła niebezpieczną furtkę.
Henryk Siedlaczek
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.