Pożar u Brucka
Dziś w nocy o godz. 1 wybuchł groźny pożar w tylnym budynku hotelu Brucka w Odrzańskiej ulicy. Ponieważ został dość późno spostrzeżony przeto dostały się płomienie na dach hotelu. Niebezpieczeństwo było wielkie dla całej Odrzańskiej ulicy, gdyż całe snopy iskier przelatywały na sąsiednie domy - pisała 6 czerwca 1905 r. raciborska prasa.
Dach naprzeciw stojącej kamienicy kupca p. Himmlera zaczął się już nawet palić, a tylko energicznym wysiłkom i pracy zawdzięczać należy, iż ta kamienica nie zajęła się na dobre, bo wtedy prawdopodobnie cała dolna część ulicy Odrzańskiej stałaby się pastwą płomieni. Niebezpieczeństwo było tem większe, że w sąsiednim domu znajduje się farbiarnia, gdzie są znaczne zapasy benzyny; łatwo więc mogła powstać eksplozja, a wtenczas nie obyłoby się może i bez ofiar w ludziach. Straż ogniowa przybyła dość późno na miejsce pożaru, a jej węże nie sięgały tak wysoko, aby energicznie można było lać wodę na rozhukany żywioł. Dopiero o godz. 2 1/2 minęło główne niebezpieczeństwo. Nad ranem zawaliło się górne sklepienie w przednim budynku, przyczep trzech członków straży ogniowej odniosło obrażenia; mistrz szewski Skurek ma złamaną rękę, odniósł także, jak się zdaje, wewnętrzne obrażenia, dlatego musiano go przenieść do lazaretu; dwaj inni, mistrz piekarski Benek i Kula odnieśli lżejsze obrażenia. Straż ogniowa miała ciężką pracę, tem więcej, że wieczora poprzedniego urządziła wycieczkę, z której dość późno powrócono do domu. Spaliła się górna część hotelu tylnych budynków. Podobno ogień powstał w ten sposób, że służące, powróciwszy dość późno do domu, a nie mając w jednej lampie dość petrooleju, przelewały z jednej lampy do drugiej, przyczep przelały trochę petrooleju na podłogę. Aby zatrzeć te ślady, zapaliły nierozważne dziewczyny rozlany płyn na podłodze, a od tego zapaliły się suknie na jednej dziewczynie i firanki w pokoju.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany