ZABÓJSTWO Józefa Kostki
W nocy z piątku na sobotę zamordowany został woźnica Józef Kostka, zatrudniony rozwożeniem piwa browaru Lexa w Raciborzu. Zbrodnię popełniono na szosie z Raciborza do Piotrowic, prawie na tem samem miejscu, na którem przed 11 laty w wigilię Bożego Narodzenia zamordowano i obrabowano woźnicę firmy J. Cohn - pisała 25 VII 1905 r. raciborska prasa.
Kostka od 14 lat zatrudniony w Browarze Lexa posiadał własność w Szardzinie, gdzie też mieszkała jego rodzina, składająca się z żony i 5 dzieci w wieku od 2-18 lat. Zazwyczaj pozostawał na noc w browarze, tylko, jeśli dość wcześnie wracał z objazdu, zaglądał do domu. Tak było i w piątek. Powróciwszy o godz. 8 wieczorem z Przędzina wyprzągł konie i chciał oddać p. Lexowi skasowane za piwo pieniądze w kwocie około 60 mrk. Ponieważ pryncypała nie było w domu, oświadczył Kostka, że pieniądze odda dnia następnego i ruszył do domu. Na Wielkiem Przedmieściu spotkał spedytora Smołkę z Kietrza, z którym wstąpił na kieliszek wódki do gospody Blocka. Płacąc za wódkę pokazywał, że ma przy sobie pieniądze. O godz. 11 zabrał Smołka Kostkę i kilku innych ludzi na swój wóz i wyruszono w dalszą drogę. Przejeżdżających, pomiędzy nimi i Kostkę, widział jeszcze poborca myta szosowego. Co się później stało – na razie nie wiadomo i dopiero śledztwo wykaże. W sobotę rano przybyła do browaru Lexa starsza córeczka Kostki przynosząc ojcu śniadanie. Jakże się zatrwożyła, dowiedziawszy się, że ojciec poprzedniego wieczora poszedł do domu, gdzie go jednak nie było. W tej chwili właśnie rozeszła się pogłoska, że na szosie do Piotrowic znaleziono martwego człowieka. Dziewczę jakby przeczuwało, że to nie kto inny, jak jej ojciec, poczęło gwałtownie płakać. Niestety przeczucie jej nie zawiodło. Tak było rzeczywiście. Trupa Kostki znaleziono o 100 kroków od piotrowickiej szosy na drodze do Ocic. Głowę miał poranioną, na szyi znaki pochodzące od duszenia pod gardło, a w ręce trzymał jeszcze garść włosów, prawdopodobnie wyrwanych z brody przeciwnika. Co najdziewniejsza, że przy zmarłym znaleziono wszystko, co posiadał, a więc zegarek, laskę, fajkę, przedewszystkiem zaś pieniądze; w jednym woreczku było 79 mrk., w dwóch innych jeszcze drobne pieniądze. Dziś w poniedziałek odbędzie się sekcya zwłok. Ś. p. Kostka był dobrym obywatelem gminy, a także dobrym gospodarzem i ojcem rodziny, którą w smutku niechaj Bóg pocieszyć raczy. Niebożczykowi wieczny odpoczynek racz dać Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci na wieki.
Doniesienie z 27 lipca: Dotychczasowe śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci gospodarza Kostki z Szardzin zdaje się wskazywać na to, że zaszedł raczej nieszczęśliwy wypadek, a nie morderstwo, jak z początku przypuszczano. Przy sekcyi zwłok nieboszczyka stwierdzono, iż śp. p. Kostka został przejechany; koła przeszły mu przez pierś z lewej strony od dołu do góry po prawej stronie; żebra po lewej stronie były połamane. Jak przypuszczają, Kostka spadł z woza na dyszel i uderzył tylnią częścią głowy o kant woza. Prawdopodobnie też potem upadł na ziemię i został przejechany, jeżeli tak jest, to dziwna rzecz, iż żaden z pozostałych na wozie towarzyszów nie spostrzegł wypadku i koni nie zatrzymał. Niewyjaśnioną rzeczą jest także, zkąd się wzięła cienka pręga naokoło szyi nieboszczyka, jak by od duszenia pod gardło. Dalsze śledztwo może jeszcze wyjaśnić tę sprawę. We wtorek odbył się pogrzeb ś. p. Kostki przy bardzo licznem udziale krewnych, znajomych i przyjaciół; przybyli także chlebodawcy zmarłego. Wzruszającą przemowę u grobu wygłosił w zastępstwie miejscowego proboszcza, który bawi u wód, ks. proboszcz Melzer z Wojnowic, pouczając, jak człowiek musi być zawsze gotowym na śmierć, bo nie wie dnia, ani godziny, w której Najwyższy Sędzia powoła go przed siebie. Za serdeczne słowa pociechy w imieniu w smutku pogrążonej rodziny ks. Proboszczowi, jako też wszystkim uczestnikom pogrzebu za ich przybycie składa serdeczne: Bóg zapłać pozostała żona z dziatkami.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany