Nic się nie zmienia na lepsze. Raciborzanka o podróżach do rodzinnego miasta [LIST DO REDAKCJI]
- 29 listopada 2024 na Waszych łamach pojawił się list od Czytelnika, wskazującego na niedogodności i absurdy w podróżach koleją do i z Raciborza. Chciałabym również podzielić się przemyśleniami na ten temat. Od lat mieszkam w zachodniej Polsce. Przyjeżdżam do mojego rodzinnego Raciborza regularnie - czytamy w korespondencji naszej Czytelniczki.
Szanowni Państwo,
29 listopada 2024 na Waszych łamach pojawił się list od Czytelnika, wskazującego na niedogodności i absurdy w podróżach koleją do i z Raciborza. Chciałabym również podzielić się przemyśleniami na ten temat. Od lat mieszkam w zachodniej Polsce. Przyjeżdżam do mojego rodzinnego Raciborza regularnie. Przemilczę wątpliwy komfort dojazdu tutaj samochodem zatłoczoną i niebezpieczną autostradą A4 (połączenie jej z Raciborzem to osobna bolesna historia), niekończące się remonty i objazdy na trasie. Tym bardziej chętnie szukam alternatywy w postaci podróży pociągiem.
Czytaj: Mamy nowy dworzec PKP, ale tracimy połączenia
Zawsze z nadzieją wczytuję się w nowe rozkłady jazdy PKP. Po to, żeby ze smutkiem dojść do wniosku, że nic się nie zmienia na lepsze. Historia braku połączeń przesiadkowych z i do Raciborza ma już kilka dekad. Przykład, który podaje Czytelnik we wspomnianym wyżej liście do Redakcji, z całą mocą wpisuje się w tę wątpliwą tradycję. Z dalekobieżnych pociągów przeważnie wysiada się w Opolu cz Kędzierzynie-Koźlu – by z westchnieniem odnotować, że połączenie do Raciborza odjechało według rozkładu 10 czy 15 minut temu, a na następne trzeba zaczekać godzinę czy półtorej. I tak od zawsze.
Po ostatnich zmianach w rozkładzie PKP, też nie jest inaczej. Oto jest dogodne połączenie z zachodniej Polski: „Mehoffer” z Zielonej Góry (docelowo do Przemyśla), który "zbiera" też pasażerów ze Szczecina oraz z Niemiec. Przyjazd do Kędzierzyna-Koźla ma miejsce o 10.18, a najbliższy pociąg stamtąd do Raciborza jest o... 14.12. O autobusie można pomarzyć.
W zamian PKP proponuje dojazd „Mehofferem” do Katowic i stamtąd łapanie pociągu do Raciborza (8 minut na przesiadkę, spore ryzyko, biorąc pod uwagę częste spóźnienia na trasach). Z Kędzierzyna-Koźla jest do Raciborza zaledwie 32 km, a droga przez Katowice jest o wiele dłuższa i droższa. Może ktoś w PKP wpadnie na takie zoptymalizowanie podróży, że jadąc z zachodniej Polski, najbardziej będzie się opłacało przesiadać do Raciborza w Krakowie. Logika podobna.
Drugim tematem, wartym zauważenia, są niedostosowane do rozkładu PKP rozkłady odjazdów/przyjazdów autobusów PKS z i na dworzec w Raciborzu. Godzinne czasy oczekiwania na pociąg bądź autobus to w zasadzie codzienność.
A skoro o oczekiwaniu mowa... Proszę spróbować kupić coś do jedzenia i picia w najbliższej okolicy dworców PKP i PKS. Pustynia! Gdy dworzec PKP był jeszcze w budowie, czekanie na połączenia umilało ogromne zdjęcie byłego prezydenta miasta, ale nikt nie wpadł na to, żeby postawić chociaż automat z napojami. Raz byłam w podróży w upalny, letni dzień od wczesnych godzin porannych (wyjeżdżałam PKS-em spod Raciborza). Zapomniałam zabrać ze sobą butelkę wody. W Raciborzu nie dało się jej kupić, było to możliwe we Wrocławiu dopiero w południe. Jak ma się ciężkie bagaże, albo gdy jest niedziela, Kaufland, niestety, nie jest rozwiązaniem.
Niedawno oddano do użytku nowy dworzec PKP w Raciborzu, więc miałam nadzieję, że coś w tym względzie się zmieni. O, świetnie, jest jedna budka z kebabem przed dworcem, ale to też nie jest do końca idealne rozwiązanie. Nawet kasy nie zawsze są czynne, o czym przekonałam się w ostatnią niedzielę (5 stycznia), przed odjazdem pociągu do Wrocławia o 11,04. Na ten pociąg przywiozła mnie samochodem zaprzyjaźniona sąsiadka, bo w niedzielę pierwszy autobus PKS przyjeżdża do Raciborza z kierunku Wodzisławia dopiero przed 12.00. No tak, to inny powiat, więc komunikacji skoordynować „się nie da”. Stąd wniosek, że granice powiatów oraz województw (by nawiązać ponownie do opisanej powyżej chronicznej niemocy w organizacji dogodnych połączeń między Raciborzem a stacją Kędzierzyn-Koźle czy Opolem) są nie do sforsowania, jak niegdyś mur berliński.
I jeszcze na marginesie. Mamy bezpośrednie połączenia z Wiedniem, całkiem sporo połączeń z Bohuminem, co pozwala przewidzieć, że dla osób z zagranicy Racibórz może być pierwszym miastem w Polsce, które zobaczą, swoistą wizytówką Polski. Wszyscy wiemy, jak bardzo liczą się pierwsze wrażenia. Jakie mają odczucia wysiadający tutaj pasażerowie, lądujący na takiej „pustyni” - także wokół Dworca? A mógłby być nasz kochany Racibórz za sprawą kolei miastem-bramą: dla Polaków dogodną drogą do Czech i dalej na południe, dla przyjezdnych z zagranicy - punktem wyjścia do dalszych podróży po Polsce. Potencjał do promocji jest tu ogromny. Dla kierunku na zachód Polski – jesteśmy lepiej usytuowani niż Zebrzydowice.
O ponad tysiącletniej historii Raciborza chciałabym pamiętać raczej tylko podczas zwiedzania jego pięknych zabytków. Na raciborskim dworcu PKP wolałabym wreszcie zobaczyć, że jesteśmy już w trzeciej dekadzie XXI wieku i ponad 20 lat w Unii Europejskiej.
O Raciborzu krąży smutny, niestety, dowcip. Pół orła i pół koła w herbie miasta – co to oznacza? Odpowiedź: ani dolecieć, ani dojechać. Ileż w tym prawdy...
Łączę wyrazy szacunku i serdeczne pozdrowienia,
(imię i nazwisko do wiadomości redakcji)
Komentarze (56)
Dodaj komentarz